Baranów Sandomierski to malutkie miasteczko zajmujące nieco ponad 9 km2 terenu. Ale już od samego przybycia w te rejony powoduje, iż w głowie rodzą się pytania. Dlaczego „Sandomierski”, skoro znacznie bliżej stąd do Tarnobrzegu, oddalonego o 14 km, niż położonego w odległości prawie 29 km Sandomierza?
Ot, choćby dlatego, że mimo wszystko od dawien dawna mawiało się tutaj, iż jest to „ziemia sandomierska”. Jakkolwiek by nie spojrzeć, owe trzy miejscowości łączy jedno – wszystkie leżą nad Wisłą. Tymczasem bliskość rzeki w zamierzchłych czasach oznaczała, że mogą pojawiać się kłopoty. Wznoszone w ich okolicach zamki musiały więc pełnić funkcje obronną. I taki też charakter miał istniejący tutaj – już w średniowieczu – dwór rycerski.
Dawne to były czasy, bo wiek XV, gdy rodzina Baranowskich herbu Grzymała wzniosła swoją siedzibę. Zakupiona po jakimś czasie przez inne możne rody m.in. niezmiernie bogatych Kurozwęckich, czy pochodzących z Wielkopolski Górków, przez lata stanowiła obiekt pełen mieszkańców.
W 1578 r. gmach zakupił Rafał Leszczyński herbu Wieniawa. Tak zaczęła się historia nowego, renesansowego dworu, który podziwiać można tutaj do dziś. Budowa zamku na planie prostokąta ruszyła w 1591 r. Ówczesny wojewoda brzesko-kujawski postanowił znacznie rozbudować mury zamku, dokładając sobie przestrzeni życiowej. Tak wkrótce pojawił się dziedziniec, na którym zaczęły piąć się w górę nowe budynki oraz, co nie było tak częste, biblioteka.
Mistrz Santi Gucci
Odpowiadający za prowadzone prace architekt Santi Gucci miał już na budowlanym rynku renomę. Latami podpatrując w czasie pracy swego ojca – również architekta, mając ledwie 17 lat wykazywał już niezłą smykałkę do kreślenia planów. Gdy w l. 70 XVI w. przybył do Polski natychmiast zyskał sławę wśród znakomitości rządzących Rzeczpospolitą. Dość powiedzieć, że swymi umiejętnościami zapracował na prace na dworach Zygmunta Augusta, Stefana Batorego i Anny Jagiellonki oraz Henryka Walezego.
Wreszcie w 1606 r. zamek był na ukończeniu. Okazały dwór wkrótce we władanie wzięli pierwsi mieszkańcy – przedstawiciele rodziny Baranowskich, herbu Grzymała. Gdy nadeszły l. 20 postanowiono go otoczyć bastionami, pełniącymi funkcje obronne. Niestety, nie przetrwały do dziś. Sam zaś ród Leszczyńskich zakończył swe panowanie na zamku po tym, jak wyprowadził się stąd Rafał – ojciec późniejszego króla Polski Stanisława Leszczyńskiego.
Nieruchomość przeszła w ręce księcia Dymitra Jerzego Wiśniowieckiego, kasztelana krakowskiego, korzystającego z tutejszych komnat w latach 1677–82. Po nim włości objął książę Józef Karol Lubomirski herbu Śreniawa. W końcówce XVII w. doprowadzając do powstania dobudówek w zewnętrznej części skrzydła zachodniego, wniósł spore wiano w charakter zamkowych zabudowań, ozdabiając galerie stiukami.
Lata mijały, a zamek zajmowali kolejni właściciele w tym książę, a zarazem wielki marszałek litewski Paweł Sanguszko; hrabia i kanclerz wielki koronny Jacek Małachowski czy poseł Józef Potocki. Wreszcie posiadłość w Baranowie Sandomierskim weszła w ręce Jana Kraśnickiego. Czas jego panowania na zamku nie okazał się jednak szczęśliwy; zamek bowiem spłonął, a dla nieposiadającej olbrzymiego majątku rodziny, przywrócenie mu pierwotnego wyglądu okazało się ponad jej siły.
Noszącą ślady liżących ją uprzednio płomieni, nieruchomość nabył w 1867 r. Feliks Dolański herbu Korab, rezydujący wówczas w podkarpackim Grębowie. Ale remont na niewiele się przydał; w 1898 r. na zamku znów pojawił się ogień. Zadanie przywrócenia mu świetności wziął na siebie architekt Tadeusz Stryjeński, dzięki któremu kaplica zamkowa zyskała zdobienia secesyjne.
Mało tego, w kaplicy zjawił się również słynny Józef Mehoffer, projektując kolorowe witraże okienne. Na ścianie zawisł zaś obraz ołtarzowy „Matka Boska Niepokalana” autorstwa Jacka Malczewskiego.
Ostatnim panującym za zamku dziedzicem był Roman Dolański. W 1945 r. przepisy reformy rolnej sprawiły, że stracił on swą własność, która przeszła w ręce państwa.
Zamek w Baranowie Sandomierskim po wojnie
Podobnie jak wiele innych skarbów architektury, tak i zamek w Baranowie Sandomierskim nie oparł się szkodom powstałym nie tylko w wyniku działań wojennych 1939-45, ale także pierwszych lat powojennych.
Brutalnie obchodzili z nim zarówno żołnierze III Rzeszy, jak i „wyzwalający” te ziemie Rosjanie. Dowodem były choćby osmolenia na oryginalnych posadzkach, powstałe po uprzednim spaleniu cennych, zabytkowych mebli.
Wkrótce, nie uznające świętości komunistyczne władze zaadoptowały kaplicę na spichlerz wypełniony zbożem i nawozami sztucznymi, z których korzystali okoliczny mieszkańcy. Co więcej, w 1968 r. dowodem degrengolady zamku było objęcie nad nim pieczy przez Zakład Przetwórczy „Siarkopol”. Szczęśliwie, część dawnych pomieszczeń stało się areną urządzonego tu wówczas tematycznego muzeum poświęconego tej branży.
Wreszcie, w lipcu 1997 r. oficjalnie pieczę właścicielską, nad mającym trzy kondygnacje zamkiem, objęła Agencja Rozwoju Przemysłu SA w Warszawie.
Obecna sytuacja
Wybierając się dziś do Baranowa Sandomierskiego, warto skorzystać z okazji i zajrzeć do części zamku, którą udostępniono turystom. Na pierwszy rzut oka uwagę zwracają oczywiście ulokowane w czterech narożnikach okrągłe baszty. Sznytu dodaje również widoczna w części ściany prostokątna wieża.
Szczególnie godne polecenia są jednak podziemia zamkowe, w których urządzono wystawę w formie rycerskiej zbrojowni. Obecnie zarządcy zamku przygotowali dla chętnych wystawę: „Husaria. Broń wschodnia”, z 700 oryginalnymi elementami militarystycznymi z czasów XVII – XIX w.
Przyziemie dawnej siedziby rodu Leszczyńskich posłużyło z kolei stworzeniu wyjątkowej ekspozycji fotografii, rzucających nowe światło na proces zmian, jakiemu poddawane były tutejsze wnętrza. Kompozycja muzealna została pomyślana tak, by przybliżyć odwiedzającym żmudny proces odbudowy zabytku po zniszczeniach z okresu II wojny światowej. A było co rekonstruować, gdyż ze względu na podobieństwo do krakowskiego zamku, zwany jest „Małym Wawelem”.
Z bliska przypatrzeć się można okazałej zastawie stołowej, w formie serwisów kawowych i obiadowych, oraz kolekcji porcelany. Co ważne, wytwarzał ją niegdysiejszy właściciel tych włości Jacek Małachowski herbu Nałęcz.
W czasie wizyty, na zbudowanym na planie prostokąta zamku, warto skorzystać z okazji i zakosztować w wykwintnym menu tutejszej „Restauracji Magnackiej”. Komu marzy się zaś impreza w stylu dawnych szlachciców, nic straconego. Istnieje bowiem możliwość jej wynajęcia na imprezę okolicznościową, w tym wesele czy spotkanie biznesowe.
Jeden z najświeższych pomysłów zarządców, sprawił iż zamek „przetestować” mogą także dzieci i młodzież. Stworzono tu bowiem możliwość organizacji kolonii wakacyjnych, których motywem przewodnim jest historia zabytku. Mało kto wie, że zabudowania zamkowe trafiły również na wielki ekran. Podziwiać je można choćby oglądając serial „Czarne chmury” oraz filmy „Barbara Radziwiłłówna” i „Klejnot wolnego sumienia”.
Zwiedzanie wnętrz zamku zajmuje zwykle ok. 50 min., w trakcie których można rzucić okiem na wypełniony arkadami dziedziniec, kaplicę zamkową w stylu secesyjnym i historyczne wnętrza zamku. Zejście do podziemi wymaga przeznaczenia ok. 30 min, przy czym wycieczka przebiega bez obecności przewodnika. Chętni mogą zaopatrzyć się w pamiątki i wydawnictwa tematyczne w miejscowym sklepie.
Ogrody zamkowe
Czymże jednak byłby zamek, gdyby nie stwarzał możliwości skorzystania z okazałych przestrzeni na wolnym powietrzu. Zatem w Baranowie Sandomierskim to nie tylko pełne historii mury, ale także przestrzeń ogrodowa.
Rozciągające się na 16 ha zieleńce otrzymały różne formy. Dostrzec można tu więc pięknie prezentujące się ogrody w rozmaitych stylach: angielskim, francuskim czy włoskim. Co więcej miłośnicy przyrody zerknąć mogą na 120-letni klon zwyczajny i 124-letni tulipanowiec amerykański oraz kilkadziesiąt innych gatunków na czele z cisami, dębami, świerkami czy sosnami.
Co więcej w parku, okalającym dawną rezydencję magnacką usłyszeć można śpiew ptaków z 23 gatunków, oraz zerknąć na dumnie chodzące pawie. A i coś dla wielbicieli golfa się znajdzie…Gracze szlifować mogą swe umiejętności polach urządzonej szkółki.
Autor: Adrian Duszyński
Foto: Flickr