Średniowiecze budowle stanowią nie lada gratkę nie tylko dla miłośników tamtych czasów. A tych przecież doszukać się można całkiem sporo, także w Polsce. W trakcie wizyty w Edynburgu rozważyć mogą więc zerknięcie z bliska na ruiny zamku Craigmillar.
Położony niespełna 5 km na południowy-wschód od centrum stolicy Szkocji – Edynburga jest zabytkiem, który bez trudu pobudzi wyobraźnię, przywołując w głowie dawne czasy. Początek dziejów tej zajmującej wzniesienie sąsiadujące z dzielnicą Craigmillar budowli wiąże się z historią rodziny szkockich baronów Preston, której w 1334 r. król David IX nadał w tej okolicy włości. Cztery dekady później ma mocy decyzji władcy – już Roberta II – rodzina rozszerzyła swój majątek, co stało się zaczynem do prac mających na celu wzniesienie nowej siedziby mieszkalnej. Tak wkrótce na horyzoncie zaczęła pojawiać się wieża, która w późniejszych czasach stanowiła centralny element zamku. Minąć musiało jednak kolejnych 90 lat nim przedstawiciel rodzony – sir John Preston, otrzymał stosowne dokumenty, jednoznacznie dające mu prawo do zamku. Ale to nie on, a sir William Preston Craigmillar nadał zamkowi wyjątkowego sznytu. Podróżujący po Francji szlachcic, tu i ówdzie podpatrywał na zamkowe konstrukcje rozsiane na terenie kraju po przeciwnej stronie kanału La Mache. Nic dziwnego, że wracając miał już w głowie konkretne rozwiązania, które postanowił przenieść na brytyjski grunt.
Zwiedzając zamek często można usłyszeć ciekawostkę z czasó, gdy budowla była zamieszkana. W końcówce lat 70 XIV w. pomieszczenia zamku Craigmillar posłużyły bowiem uwięzieniu Johna Stuarta, syna króla Jakuba II Szkockiego i Marii Guelderskiej, którego podejrzewano o… uprawianie czarów mających szkodzić królowi. Jakby tego było mało sam John pożegnał się na zamku z życiem, w niewyjaśnionych okolicznościach.
Królowa mieszkająca w klitce
Ale dość tych upiornych wydarzeń… Gdy XIV stulecie dobiegało końca przedstawiciele rodziny przystąpili do wznoszenia murów swej nowej zamkowej rezydencji. Sęk w tym, że ta przeciągała się ponad miarę. Wreszcie w 1511 r. zamek Craigmillar stał, a wkrótce też otoczył go zewnętrzny dziedziniec. Nowa konstrukcja okazała się nad wyraz przydatna, kiedy sześć lat później w trakcie epidemii dżumy, zamek stał się miejscem ucieczki dla… będącego wówczas w wieku niemowlęcym, późniejszego króla Jakuba V. Opiekując się nim wtenczas francuski szlachcic przebywający na szkockim dworze dopilnował, by zamek zyskał nowe komnaty i stajnię. Podniósł też poziom bezpieczeństwa dwoma żelaznymi bramami. Ale zabudowania zamkowe Craigmillar mają też za sobą trudną przeszłość. Cała konstrukcja spłonęła po tym, jak zamek najechały angielskie wojska pod przewodnictwem hrabiego Hertford – 1. księcia Somerset, plądrującego swego czasu Edynburg. Sir Simon Preston nie postawił jednak na zamku krzyżyka, tylko ochoczo przystąpił do jego odbudowy. W jej trakcie znacząco zmienił się kształt budowli, która zyskała nowe skrzydło z pomieszczeniami gospodarczymi. Zapoznając się z dalszymi kolejami losu zamku Craigmillar, warto zatrzymać się również przy wydarzeniach związanych z postacią królowej Mary. Zabudowania te dwukrotnie stały się miejscem w którym mieszkała owa władczyni. Najpierw zjawiła się tu w 1563 r., by później sukryć się tu od 20 listopada do 7 grudnia 1566 r. Do dziś zresztą krąży legenda jakoby miała wówczas spać w… małej klitce kuchennej. Relacje te wydają się jednak nieprawdopodobne zważywszy na fakt, że władczyni przybyła na zamek szukać spokoju po przebytej chorobie.
Był rok 1660 r. gdy zamek zakupił Sir John Gilmour. Mający tytuł lorda, piastujący funkcję Prezesa Sądu Sesyjnego z miejsca zajął się wprowadzaniem w nim zmian. Tak, widoczne już na pierwszy rzut oka niedoskonałości zniknęły, odsłaniając to co miał najlepszego. Rodzina Gilmourów po wielu latach zmieniała adres zamieszkania wykorzystując możliwości, jakie dawał technologiczny postęp. Tak w XVIII w. wprowadzili się do nowej rezydencji urządzonej w bliskości Inch House. Decyzja okazała się brzemienna w skutkach. Ziejący pustka zamek z miesiąca na miesiąc coraz bardziej przypominał ruinę…
Przeznaczenie elementów zamku
Sercem zamku jest zbudowany na skalistym zboczu dom, na planie litery „L”, którego wyznacznikiem jest wysoka wieża. I to właśnie ona w tym założeniu architektonicznym do dziś wysuwa się na pierwszy plan. Na drugim piętrze część miejsca przeznaczono na kuchnię, do której można było przejść wykorzystując sień. Co więcej wytyczono tu przejścia łączące skrzydła wschodnie i zachodnie, znacząco ułatwiając komunikację mieszkańcom i służbie. Do dziś w jednej sal tej części zamku znaleźć można wielki, pełen rzeźbień kominek wykonany ok. 1500 r. nad którym rozpościera się drewniany, malowany strop.
Z czasem pomieszczenia zaczęły ogrywać inne role. Przeniesiono m.in. wspomnianą kuchnię, stwarzając możliwość jej powiększenia i tym samym udoskonalenia, zastępując wielkie palenisko mniejszym kominkiem. Wyższą kondygnację, połączoną spiralnymi schodami, wypełniały mniejsze pomieszczenia bez okien. Bezpośrednio nad kuchnią znajdowała się sypialnia oraz oryginalna prywatna komnata. W głowie budowniczych zrodził się także pomysł urządzenia tutaj drewnianych balkonów, stanowiących coś w rodzaju punktów widokowych. Z jednego rozpościerał się widok na urządzone po południowej stronie ogrody, z drugiej – na wschodzie – na okolicę Lothian.
Przebudowa Craigmillar
W narożach muru otaczającego dziedziniec, który wzniesiono w poł. XV w. zauważyć można okrągłe baszty. Jak wszelkie tego typu konstrukcje stanowią one nie tylko miły dla oka akcent, ale też istotny punkt obronny. Z umieszczonych w nich otworach strzelniczych w kierunku wroga posłana mogła być śmiertelna seria strzał. A to nie jedyne niespodzianki przygotowane na tych, którzy odważyli się zaatakować zamek. Z mających prześwit wsporników zrzucać można było bowiem solidne pociski.
Zwiedzając zamek warto zerknąć na ulokowaną w północnej ścianie okrągłą bramę. Zdobią ją efektowne herby rodziny Preston, oraz królewskie herby Szkocji. Obchodząc wschodnią stronę zabudowań należy zdać sobie sprawę z tego, jak wiele się tu zmieniło podczas przebudowy w XVI w. Połączona wówczas z wieżą część stała się miejscem, w którym na piętrze urządzono dwie komnaty. Podczas gdy dawni goście nieskrępowanie korzystali z ich dobrodziejstw, niżej trwała gorączkowa praca – piekarze z mozołem wyrabiali ciasto piekąc w tamtejszych piecach chleb. A jeśli ktoś coś przeskrobał, w trafiał do sąsiedniego pomieszczenia – celi.
Gdy zamek objęli we władanie Gilmourowie przystąpili do prac mających na celu poszerzenie zachodniego skrzydła. Tak w latach 60 XVIII w. urządzono tu okazały apartament, z którego korzystał jako sędzia Sir John. Cześć parteru zaadoptowano na przestronną jadalnię, ozdabiając ją kamiennym kominkiem, lokując w ścianach duże okna. Dzięki temu za dnia wyraźnie widać było rzeźbione sufity. Dziś nie ma po nich jednak śladu, podobnie jak po efektownej podłodze.
Gdy zamek doczekał się dziedzińca zewnętrznego z miejsca wypełniono go poszczególnymi budynkami, w tym kaplicą. Same zaś mury, wzniesione w początkowych latach XVI stulecia nie budziły wielkiego zachwytu. Może z wyjątkiem okrągłej baszty wypełniającej północno-wschodni narożnik.
Zdecydowanie lepiej prezentowała się za to kaplica rodzinna, która stanęła tu w 1520 r. oraz ogrody. W czasach chwały zamku nie tylko one stanowiły zielony przyczółek – na terenie posiadłości znaleźć też można było zarybiony staw.
Zamek Craigmillar do dziś szczyci się renomą, jednego z niewielu tak dobrze zachowanych budowli tego typu z epoki średniowiecza. Jednym z niezwykłych odkryć na terenie zamku było odnalezienie w 1813 r. zamurowanego w zamkowych podziemiach… zamurowanego szkieletu.
Na zamku kręcono sceny filmu „Outlaw King” oraz serialu „Outlander”, w którym zaaranżowano go na Więzienie Ardsmuir. Obecnie ocaleniem go od zapomnienia zajmuje się organizacja Historic Environment Scotland.
Autor: Adrian Duszyński
Foto: Flickr